Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 lutego 2012

Oscary 2012


Oscary 2012


Od rozdania statuetek tegorocznych Oscarów dzielą nas tylko godziny! Najważniejsze nagrody przemysłu filmowego zostaną wręczone w nocy z niedzieli na poniedziałek, o 2:30 czasu polskiego.

Tegoroczną ceremonię rozdania Oscarów poprowadzi 63-letni aktor Billy Crystal, po raz dziewiąty w swojej karierze. Wśród innych aktorów, którzy - jak zapowiedziała akademia - mają pojawić się na scenie, m.in. w rolach osób wręczających statuetki tegorocznym laureatom będą Christian Bale, Colin Firth i Natalie Portman.

Najważniejszą kategorią dla Polaków jest w tym roku najlepszy film nieanglojęzyczny. Nominację w tej kategorii otrzymał, bowiem film Agnieszki Holland "W ciemności". Razem z polskim filmem o Oscara walczą: irańskie "Rozstanie" w reżyserii Asghara Farhadiego, izraelski "Footnote" (reż. Joseph Cedar), belgijski "Bullhead" (reż. Michael R. Roskam) oraz kanadyjski "Monsieur Lazhar" (reż. Philippe Falardeau).

"W ciemności" to trzeci film Holland walczący o Oscary. Wcześniej nominacje do nagród Akademii Filmowej przyznano za jej obrazy "Gorzkie żniwa" (w 1986 r., w kategorii obraz nieanglojęzyczny) i "Europa, Europa" (w 1992 r., w kategorii scenariusz adaptowany, nominacja dla Holland).

Janusz Kamiński - nominowany za zdjęcia do nowego filmu Stevena Spielberga "Czas wojny" - w kategorii najlepszy operator o Oscara walczył będzie z: Guillaumem Schiffmanem (autor zdjęć do filmu "Artysta" w reżyserii Michela Hazanaviciusa), Emmanuelem Lubezkim (zdjęcia do "Drzewa życia" Terrence'a Malicka), Jeffem Cronenwethem (zdjęcia do "Dziewczyny z tatuażem" Davida Finchera) i Robertem Richardsonem (zdjęcia do filmu "Hugo i jego wynalazek" Martina Scorsese).

Kamiński, nazywany ulubionym operatorem Spielberga, za pracę z tym reżyserem zdobył już dwa Oscary - za zdjęcia do "Listy Schindlera" (1994) i "Szeregowca Ryana" (1999). Ponadto w latach ubiegłych otrzymał dwie nominacje do statuetek, jako operator filmów "Amistad" Spielberga (1998) oraz "Motyl i skafander" w reż. Juliana Schnabla (2008). O nagrodę amerykańskiej Akademii Filmowej walczy zatem po raz piąty.

Wśród nominowanych do Oscara 2012 w kategorii najlepszy film znalazły się takie obrazy, jak: "Spadkobiercy", reż. Alexander Payne, "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" reż. Stephen Daldry, "Służące" reż. Tate Taylor, "O północy w Paryżu" reż. Woody Allen, "Moneyball" reż. Bennett Miller, "Drzewo życia" reż. Terrence Malick oraz "Czas wojny" reż. Steven Spielberg.
Oprócz kategorii najlepszy film, największe emocje wzbudzają kategorie aktor pierwszoplanowy oraz pierwszoplanowa aktorka.
W kategorii aktor nominowani są: Demian Bichir za rolę w filmie "Lepsze życie", George Clooney za kreację w "Spadkobiercach", Jean Dujardin za "Artystę", Gary Goldman za rolę w "Szpiegu" oraz Brad Pitt za "Moneyball".
O Oscara dla najlepszej aktorka walczą: Viola Davis za "Służące", Meryl Streep za kreację w filmie "Żelazna dama",Rooney Mara za rolę w "Dziewczynie z tatuażem" oraz Michelle Williams za "Mój tydzień z Marilyn".

środa, 22 lutego 2012

Tak zabija miłość




Prawdziwą przyczyną śmierci Whitney Houston nie były narkotyki czy utonięcie w wannie. Zabił ją toksyczny związek.
Alkohol, przeciwlękowy xanax na kaca i jeszcze jakieś pigułki, które przepisał lekarz. A kokaina? Na razie niepotwierdzona. Prawdopodobnie właśnie ta mieszanka spowodowała śmierć Whitney Houston. Nie utonęła w wannie, ale rodzina nie chce uwierzyć w narkotyki. Przecież rok wcześniej przeszła kolejny odwyk, tym razem miało być już lepiej. Miała wyjść na prostą, może nagrać coś nowego. Nie udało się.
Używki, które doprowadziły Whitney do przedwczesnej śmierci, przyszły do niej razem z jej mężem, znanym muzykiemBobbym Brownem. Wcześniej była grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która najpierw udzielała się w kościelnym chórze, a później śpiewała tak, że okrzyknięto ją królową popu. Była tak grzeczna, że aż nudna – nagrywała hitowe piosenki i płyty, biła rekordy sprzedaży.
Robiła to, czego od niej wymagano. Jako pierwsza czarnoskóra artystka regularnie pojawiała się w teledyskach w MTV, przecierała szlaki innym. Była pierwszą kobietą, której debiut trafił na pierwsze miejsce listy przebojów "Billboard 200". Płyta ze ścieżką dźwiękową do kiczowatego filmu "Bodyguard", w którym zagrała główną rolę (obok Kevina Costnera), była najlepiej sprzedającym się w historii krążkiem z muzyką filmową, a singiel "I Will Always Love You" – najlepiej zarabiającym kobiecym singlem.
Płyty i koncerty przyniosły Whitney górę pieniędzy, z którą właściwie nie wiedziała, co robić. Wówczas poznała Bobby’ego. Pobrali się wtedy, gdy w kinach dziewczyny płakały na filmie "Bodyguard", a ich chłopcy pragnęli być jak Kevin Costner. Bobby chciał się bawić, ale do zabawy potrzebował modnej w kręgach show-biznesu kokainy. A ta jest droga. Whitney przyznała po latach, że to był ich ulubiony narkotyk. W telewizyjnym wywiadzie udzielonym Diane Sawyer w 2002 roku powiedziała: "Crack [kokaina do palenia – przyp. red.] jest tani. Zarabiam zbyt dużo, żeby palić crack".
Grzeczna dziewczynka uznawana za perfekcjonistkę szybko stała się nieprzewidywalna. Spóźniała się na wywiady, próby i nagrania albo w ogóle nie przychodziła. Gdy już się gdzieś pojawiła, trudno się było z nią porozumieć. W 2000 r. miała wystąpić na rozdaniu Oscarów, ale ponieważ na próbie nie miała pojęcia, którą piosenkę śpiewać, zrezygnowano z jej usług. Fani skarżyli się po koncertach, że coś dziwnego dzieje się z jej głosem. Ponoć były tygodnie, kiedy Bobby i Whitney nie wstawali sprzed telewizora, zapewniając sobie tylko stałe dostawy białego proszku. Śliczna ciemnoskóra dziewczyna, która zaczynała jako modelka, zamieniła się w wysuszoną staruszkę z zepsutymi zębami. Jednak ostatnio wydawało się, że najgorsze już za nią. Przecież rozwiodła się z Brownem (w 2006 roku) i poszła na odwyk. Miało być lepiej. Nie było.
Toksyczne związki dostarczają tematów prasie bulwarowej. Takie jak modelki Kate Moss i obdarzonego wielkim muzycznym talentem Pete'a Doherty'ego (wokalista i gitarzysta m.in. zespołów Babyshambles i Libertines). Moss otrząsnęła się, kiedy zrozumiała, że jeszcze jedna wpadka z białym proszkiem pod nosem i straci pracę, nikt już nie umieści jej na liście najlepiej ubranych, kreujących trendy modelek, które nic sobie nie robią z upływającego czasu. I zajmie szarą pozycję byłej gwiazdy. Kate wyjechała na pół roku do kliniki odwykowej w Arizonie, porzuciła charyzmatycznego narzeczonego narkomana i... wciąż jest na topie.
Tyle szczęścia i silnej woli nie miała Amy Winehouse. Dla niej nie było życia bez Blake'a Fieldera-Civila. Blake miał wpatrzoną w siebie dziewczynę, która śpiewała piękne piosenki, i morze gotówki. Dzięki niej, podobnie jak Bobby Brown, mógł liczyć na stały dopływ najlepszego towaru w mieście. Bawili się więc. Porównywano ich do Sida Viciousa z Sex Pistols i zamordowanej w końcu przez niego Nancy Spungen. Wytatuowani, wychudzeni, posiniaczeni. Przez blisko dwa lata nieustannie się kłócili, bili, godzili, wpadali w ciągi alkoholowo-narkotykowe. Blake był dla Amy nie tylko natchnieniem, ale też największą życiową katastrofą. Po rozstaniu z nim Amy już nigdy się nie podniosła, mimo że próbowała oszukać samą siebie grzecznym związkiem z reżyserem filmowym, Regiem Travissem. Zmarła 23 lipca ubiegłego roku, bo wycieńczony organizm nie poradził sobie z czterema promilami alkoholu we krwi.

Łatwo powiedzieć: głupie laski. Po co angażują się w niszczące związki, czemu pozwalają na przemoc? I jak to możliwe, że nawet gdy uda im się taki związek zakończyć, podświadomie za nim tęsknią albo jeszcze gorzej – wracają do mężczyzny, który wcześniej wyrządził im krzywdę? – Dziewczyny wchodzą w takie związki i w nich trwają, bo mają niskie poczucie wartości, uważają, że źle wywiązują się z roli kobiety, wątpią we własną atrakcyjność – tłumaczy Tomasz Srebnicki, psycholog i terapeuta. – Są w stanie zrobić wszystko, żeby ta druga osoba je kochała. Będą robić wszystko, żeby relację utrzymać. Bez względu na konsekwencje.
Tak jak Rihanna. Rozstała się z chłopakiem, popularnym wokalistą i aktorem Chrisem Brownem, gdy ją pobił. Zdjęcia z policyjnej obdukcji wyciekły do mediów, wszyscy mogli obejrzeć piosenkarkę z podbitym okiem i rozciętą wargą. Wsparli ją koledzy muzycy (m.in. wydawca, Jay-Z), którzy publicznie obiecywali, że nie chcą mieć do czynienia z damskim bokserem. Sąd zakazał Chrisowi zbliżać się do Rihanny na odległość mniejszą niż 
30 metrów.
Było dobrze, dopóki Rihanna nie zdecydowała, by ten zakaz znieść. Tłumaczyła, że nie chce Chrisowi utrudniać kariery przez wydarzenia z ich życia prywatnego (zakaz uniemożliwiał Chrisowi występy na prestiżowych imprezach, jeśli śpiewać miała też Rihanna). "Oczywiście to nie znaczy, że jeszcze kiedykolwiek będziemy się spotykać czy ze sobą rozmawiać" – mówiła. Pewnie. Ale ostatnio widziano ich razem w jednym z hollywoodzkich klubów.
Czy Rihanna to kolejna dziewczyna łudząca się, że jej chłopak się zmienił? Tina Turner tej nadziei nie miała. Po 16 latach małżeństwa pełnego przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej, której doznawała od męża narkomana (Ike'a), po kolejnej bójce po prostu wyszła z auta i już nigdy nie wróciła. Mimo że to pod skrzydłami Ike'a odniosła pierwsze sukcesy. W kieszeni miała 30 centów.

W czasie rozpraw rozwodowych wzięła na siebie kary wynikłe z przerwania trasy koncertowej i nie chciała nic ze wspólnego majątku. Przez blisko rok musiała się ukrywać przed byłym mężem, który w autobiografii przyznał, że kilka razy uderzył ją w twarz i raz pchnął na ziemię, bo Tina była przygnębiona, a on emocjonalnie nie radził sobie ze smutkiem najbliższej osoby. A jednak Tinie udało się z tego podnieść, zbudować karierę na nowo. Już po rozwodzie sprzedała blisko 200 milionów płyt, a biletów na koncerty tyle, że nie dogoni jej nawet Madonna. Pytana, dlaczego nie walczyła o sprawiedliwy podział majątku, powiedziała, że z tego związku wyniosła taką mądrość i siłę, iż niczego więcej nie potrzebowała. I miała rację.
Dobrze na tym wyszła. Ale smutnych historii i tak jest chyba więcej niż tych z happy endem. Bo nikt nie uczy się przecież na cudzych błędach.

niedziela, 19 lutego 2012

TELEKAMERY


Telekamery 2012: Oto laureaci!


Znamy już laureatów jubileuszowej 15. edycji plebiscytu Telekamery. Ulubieni aktorzy czytelników "Tele Tygodnia" to Maja Ostaszewska i Piotr Adamczyk, najchętniej oglądany serial - "Czas honoru", a program rozrywkowy - "Jaka to melodia". Wśród jurorów najpopularniejszy okazał się Robert Kozyra.

Znamy już wszystkich laureatów, w niektórych kategoriach do ostatniej minuty ważyły się losy zwycięzców, a różnice były naprawdę minimalne.
Plebiscyt, w którym wybierane są ulubione gwiazdy, seriale, programy i stacje, organizowany jest już od 15 lat przez redakcję najpoczytniejszego magazynu telewizyjnego w Polsce. W tym roku można było wybierać swoich ulubieńców spośród kandydatów, nominowanych wyłącznie przez redakcję "Tele Tygodnia" w 15 kategoriach.

Oto lista laureatów:

Aktorka - Maja Ostaszewska
Rewelacyjnie wygląda i gra w kostiumie, zarówno w tym z epoki Janosika, jak i z czasów wojny. A współczesną kobietę, uwikłaną w romans, pokazała nam lekko, z przymrużeniem oka.
Maja Ostaszewska uzyskała 26,06% głosów. Drugie miejsce w kategorii "najlepsza aktorka" zajęła ubiegłoroczna triumfatorka Telekamer, Katarzyna Zielińska (22,60% głosów), na trzecim uplasowała się Małgorzata Kożuchowska, uzyskując 21,85% głosów.
Aktor - Piotr Adamczyk
Piotr Adamczyk zaczął od posągowych ról wielkich Polaków [Chopin, Jan Paweł II - red.] i... skutecznie się od nich wyzwolił. Teraz bywa amantem, niewiernym mężem lub przenikliwym draniem z gestapo. Zawsze wiarygodny. Przypomnijmy, że to już druga Telekamera aktora, w ubiegłym roku otrzymał statuetkę za rolę w serialu "Czas honoru".
Piotr Adamczyk wyprzedził drugiego w głosowaniu Marka Bukowskiego. Zwycięzca zdobył 27,41% głosów, podczas gdy drugi w plebiscycie uzbierał 25,25% poparcia. Trzeci, Tomasz Karolak nieznacznie ustąpił swoim kolegom, uzyskując 20,99% głosów.
Serial - "Czas honoru"
Czy można jeszcze coś nowego powiedzieć o czasach okupacji? Okazało się, że tak. Sukces serialu o walce cichociemnych przerósł nawet oczekiwania twórców.
"Czas honoru" otrzymał 34,97% wszystkich głosów, wyprzedzając "Ojca Mateusza" (22,20% głosów) i "rodzinkę.pl", która uzyskała 18,95% poparcia.
Osobowość telewizyjna - Magda Gessler
Wulkan energii i postrach restauratorów. Jej wizyty w lokalach wymagających pomocy śledzimy jak relacje z pola bitwy lub z ataku huraganu. W walce o jakość muszą być ofiary!
Magda Gessler zgromadziła aż 47,52%, czyli prawie połowę oddanych głosów. Restauratorka pokonała Roberta Górskiego (27,43% głosów) i Roberta Makłowicza (15,63% głosów).
Prezenter informacji - Krzysztof Ziemiec
Poparzony w pożarze trzy lata temu, nie wiedział, czy jeszcze wróci na ekran. Wrócił i znów rozwija skrzydła - nie tylko jako prowadzący program, ale także jako publicysta. Rok temu dziennikarz również triumfował w tej samej kategorii.
Prowadzący "Wiadomości" zwyciężył kontrkandydatów z dużą przewagą - zdobył aż 36,38% wszystkich głosów. Drugie miejsce w głosowaniu czytelników "Tele Tygodnia" zdobyła Joanna Racewicz (22,93% głosów), wyprzedzając Jarosława Gugałę, który uzyskał 14,38% głosów.
Prezenter pogody - Jarosław Kret
Z prezentowania pogody potrafi zrobić show. Widzowie nazywają go "uśmiechniętym panem od pogody". Jest ceniony także jako autor filmów dokumentalnych i książek podróżniczych.
Jarosław Kret zdobył 35,24% wszystkich oddanych głosów w tej kategorii. Popularny prezenter pokonał Maję Popielarską (26,98% głosów) i trzecią w zestawieniu Marzeną Słupkowską (17,69% głosów).
Komentator sportowy - Mateusz Borek
Jego konikiem jest piłka nożna. Rzeczowy, dokładny, a przede wszystkim fachowy. Jego profesjonalizm doceniają nie tylko widzowie, ale także inni komentatorzy i sportowcy.
Na Mateusza Borka oddano 34,74% głosów. Dziennikarz okazał się w tym roku lepszy od Przemysława Babiarza (33,71% głosów) i Dariusza Szpakowskiego, który uzyskał 21,13% głosów czytelników "Tele Tygodnia".
Juror - Robert Kozyra
Stawiał pierwsze kroki jako juror w tym sezonie. Przypomnijmy, że zastąpił w programie "Mam talent!" Kubę Wojewódzkiego. Kozyra to krytyk muzyczny, z którym liczą się nawet największe sławy. Potrafi być wyjątkowo surowy, jest znany z ciętego języka, bezkompromisowych ocen, a także z poczucia humoru.
To nowa kategoria w plebiscycie. Robert Kozyra otrzymał aż 30,01% oddanych głosów i tym samym wygrał z Kayah (20,71% głosów) i Alicją Węgorzewską (20,17% głosów), która zajęła miejsce trzecie.
Program rozrywkowy - Jaka to melodia?
Bawimy się przy tym programie już od 14 lat. Gospodarz Robert Janowski twierdzi, że sukces tego programu tkwi w jego naturalności. - Nikt tu nic nie udaje - mówi prezenter.
"Jaka to melodia?" zdeklasowała konkurencję, otrzymując aż 46,10% głosów. Program wyprzedził "Kabaretowy Klub Dwójki" (25,49% głosów), trzecie miejsce zajął show "Kocham Cię, Polsko!", uzyskawszy 14,40% głosów.
Program interwencyjny - Magazyn Ekspresu Reporterów
Porusza ważne problemy społeczne, nie boi się trudnych pytań. Program debiutował na antenie w latach 80., niedawno wyemitowano 500. odcinek.
"Magazyn Ekspresu Reporterów" otrzymał aż 44,20% wszystkich głosów. Drugie miejsce zdobył program "Sprawa dla reportera" (32,41%), wyprzedając "Uwagę!" (15,41%).
Kanał filmowy: Comedy Central (38,12% głosów)
Kanał popularnonaukowy i kulturalny: Discovery Channel (49% głosów)
Kanał sportowy: Polsat Sport (39,08% głosów)
Kanał dziecięcy: Disney Channel (31,37% głosów)
Kanał informacyjny i biznesowy: TVN 24. (60,60% głosów).
Złote Telekamery w tym roku otrzymali: Maciej Kurzajewski i serial "Barwy szczęścia".
Nad prawidłowym przebiegiem głosowania nadzór sprawowała firma Deloitte Audyt.
Wręczenie Telekamer "Tele Tygodnia" 2012 laureatom odbędzie się podczas uroczystej kolacji w lutym, w Pałacu Sobańskich w Warszawie.

TELEKAMERY


Laureaci Telekamer odebrali statuetki


W środę, 15 lutego, podczas uroczystej kolacji w Pałacu Sobańskich w Warszawie wręczono Telekamery "Tele Tygodnia" 2012.




Pod koniec stycznia poznaliśmy zwycięzców 15. edycji Telekamer "Tele Tygodnia". W tym roku jednak nie odbyła się uroczysta gala w Teatrze Polskim transmitowana przez TVP. Powodem było wycofanie się telewizji POLSAT i TVN.
Firma Bauer, wydawca "Tele Tygodnia" zdecydowała się jednak na zorganizowanie uroczystej kolacji w Pałacu Sobańskich w Warszawie, podczas której Telekamery zostały wręczone laureatom.
W kategorii Aktorka Telekamerę 2012 otrzymała Maja Ostaszewska. Najlepszym aktorem został Piotr Adamczyk. Widzowie docenili ich kreacje w serialu "Przepis na życie".
- Widzowie i czytelnicy zaskakują nas co roku. Były niespodzianki i tym razem, ale przyznam, że część werdyktu, przewidzieliśmy. "Przepis na życie" wdarł się przebojem w serca widzów i pierwszy raz od dawna zdarzyło się tak, że wygrała para, która jest małżeństwem na ekranie. W dodatku ulubienicą publiczności została aktorka, która ewidentnie gra postać złą. Niesamowite jest też zwycięstwo Roberta Kozyry, który debiutował w roli jurora - powiedziała Katarzyna Madey, redaktor naczelna "Tele Tygodnia" i dodała: - Bawimy się w tym roku kameralnie, a pieniądze - 60 tysięcy złotych - postanowiliśmy przekazać na cel charytatywny, dla Domu Aktora w Skolimowie. Z tego co wiem, zostaną one wykorzystane na remont tarasu i kawiarenki, w której pensjonariusze bardzo lubią spędzać czas.

piątek, 17 lutego 2012

Adele



BIOGRAFIA


Adele Adkins jest kolejną wychowanką kuźni talentów scenicznych - BRIT School w podlondyńskim Croydon, która odniosła sukces. Do grona jej absolwentów zaliczają się m.in. Amy Winehouse (do której Adele jest notorycznie porównywana), Kate Nash, Leona Lewis i członkowie grupy Feeling, a także rówieśnicy i rówieśniczki wokalistki, którzy już także zdążyli zaznaczyć swoją obecność na brytyjskiej scenie, jak Katy B. i Jessie J. Gwiazda Adele, która wychowała się na piosenkach Etty James, Evy Cassidy, Elli Fitzgerald, Roberty Flack, ale też i na współczesnej muzyce pop świeci jednak dziś najjaśniej.
Adele Adkins jest kolejną wychowanką kuźni talentów scenicznych - BRIT School w podlondyńskim Croydon, która odniosła sukces. Do grona jej absolwentów zaliczają się m.in. Amy Winehouse (do której Adele jest notorycznie porównywana), Kate Nash, Leona Lewis i członkowie grupy Feeling, a także rówieśnicy i rówieśniczki wokalistki, którzy już także zdążyli zaznaczyć swoją obecność na brytyjskiej scenie, jak Katy B. i Jessie J. Gwiazda Adele, która wychowała się na piosenkach Etty James, Evy Cassidy, Elli Fitzgerald, Roberty Flack, ale też i na współczesnej muzyce pop świeci jednak dziś najjaśniej. Jej debiut, "19", przyniósł jej uznanie na trudnym, wymagającym rynku amerykańskim, co przypieczętowane zostało przyznaniem jej prestiżowej nagrody Grammy. Album "21", wyprodukowany po części przez Paula Epworth'a (Bloc Party, Plan B, Florence And The Machine) i po części przez legendarnego Ricka Rubina (Red Hot Chili Peppers, Tom Petty, Johnny Cash, Gogol Bordello), to już dzieło w randze świadectwa dojrzałości scenicznej i autorskiej.
Otwierający "21" (i wybrany na pierwszy singel z płyty) utwór "Rolling In The Deep" definiuje - sięgając do tradycji bluesa i hymnów gospel - nastrój i styl całości. Adele słusznie rezygnuje z eklektyzmu "19" i śmielej i z większą pewnością swego głosu i talentu odwołuje się do wielkiej tradycji bluesa z południa ("Rumour Has It"), klasycznego soulu ("Don't You Remember", "I'll Be Waiting", "One And Only") i - takie można odnieść wrażenie - do schedy po wybitnych białych wokalistkach sprzed pół wieku: Dusty Springfield ("Set Fire To The Rain") i jakby Janis Joplin ("Take It All"). Album okraszony jest urokliwymi balladami (wspomniana "Take It All", "Turning Tables" i "Lovesong" z repertuaru The Cure), a poza nawias podstawowego repertuaru płyty wyrzucone zostały - jako bonusy - dwa country'owe, poddane przewrotnej archaizacji covery utworów "If It Hadn't Been For Love" (z repertuaru współczesnej formacji Steeldrivers z Nashville) i "Hiding My Heart" (autorstwa młodej pieśniarki ze stanu Washington, Brandi Carlile). Doprawdy, rzadko kiedy tak młodym artystkom jak Adele nadaje się tytuł diwy. Wystarczy jednak posłuchać jej głosu i magicznej interpretacji już choćby tylko "Rolling In The Deep", by przekonać się, iż ona w pełni na ten zaszczyt zasługuje.

PŁYTY







Paulla miała atak w centrum handlowym




Paulla, która od kilku tygodni zmaga się z nowotworem jelit, mimo choroby nie rezygnuje z pracy. W wywiadzie dla tygodnika "Rewia" wokalistka wyznała, że mimo przebytej operacji codziennie musi się zmagać z atakami bólu. Niebawem czeka ją kolejny zabieg.
"Teraz już czuję się trochę lepiej, więc i trochę lepiej wyglądam. Ale wciąż noszę ze sobą leki, bo zdarzają mi się ostre ataki bólu - ten ostatni trzy dni temu w centrum handlowym. Na szczęście byłam ze znajomymi, szybko zabrali mnie do domu" – powiedziała Paulla w rozmowie z tygodnikiem "Rewia".
Paulla przeszła operację usunięcia guzów w jelitach. Zabieg był poważny, a artystka nie mogła chodzić. "Przez długi okres musiała zażywać silne leki przeciwbólowe. Czasami ból był tak silny, że jedynym ratunkiem stały się kroplówki. Potem szybko na scenę i koncert. Zdarzało się, że po koncercie mdlała z bólu" – powiedział rzecznik prasowy Paulli.



Silne lekarstwa i cukrzyca powoli wyniszczały zdrowie piosenkarki. Jak informuje menedżer gwiazdy, Paulla zaczęła tracić włosy, a stan jej skóry uległ znacznemu pogorszeniu. "Jedna dieta wykluczała drugą. Leki wskazane w jednej chorobie były niedopuszczalne przy drugiej. Dodatkowo u Paulli wykryto złogi na nerkach" – mówi menedżer gwiazdy.
Mimo choroby wokalistka jest pozytywnie nastawiona i nie przerywa trasy koncertowej; myśli nawet o drugim dziecku.

czwartek, 16 lutego 2012


Słodkości na tłusty czwartek


Tłusty czwartek otwiera ostatni tydzień karnawału. W tym dniu nie może zabraknąć nadziewanych różą pączków, słodkich oponek i pachnących faworków. Tym bardziej, że jak wieść niesie, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka - nie będzie mu się wiodło...


środa, 15 lutego 2012

Whitney Houston



To była jedna z największych piosenkarek.
Sprzedała 170 milionów egzemplarzy swoich płyt, zdobyła ponad 400 nagród, pobiła mnóstwo rekordów. Przegrała, jak wiele innych muzycznych gwiazd, ze swoją największą słabością – sobą.

Szczerość była tu jak najbardziej pożądana – większość docierających do nas w ostatnich latach informacji na temat Whitney Houston daleka była przecież od normalności. Budziła raczej niepokój. Mówiło się o powrocie gwiazdy do kokainowego nałogu, pogarszającym się stanie jej zdrowia, anoreksji, słabnącym głosie... Kolejne mniej lub bardziej sensacyjne doniesienia układały się dramatyczny medialny serial. Nikt chyba się jednak nie spodziewał, że jego koniec okaże się tak tragiczny. I że nastąpi tak szybko.

Whitney Houston była jedną z największych gwiazd muzyki pop ostatniego ćwierćwiecza. Urodziła się 9 sierpnia 1963 roku w Newark w New Jersey w rodzinie o bardzo silnych muzycznych tradycjach. Jej mama, Cissy Houston, to do dziś jedna z czołowych piosenkarek gospel, podobnie jak kuzynka Dionne Warwick. Obie często koncertowały z królową soulu Arethą Franklin, która została matką chrzestną dziewczynki…


Whitney zadebiutowała jako jedenastolatka, w dziecięcym chórze przy kościele baptystycznym w Newarku. Trzy lata później, gdy już miała za sobą koncerty w nocnych klubach, u boku matki, wystąpiła na singlu "Life's a Party" zespołu Michaela Zagera. Jako szesnastolatka wzięła udział w nagraniu przeboju Chaki Khan "I'm Every Woman”.

Przełomowy w życiu Houston był rok 1983, gdy zachwyceni możliwościami wokalnymi dwudziestolatki włodarze wytwórni Arista Records zaproponowali jej podpisanie ogólnoświatowego kontraktu. Wielką karierę rozpoczęła dwa lata później balladowym kawałkiem "You Give Good Love", z debiutanckiej płyty "Whitney Houston", z której wykrojono potem jeszcze większy hit – "Saving All My Love for You", jazzującą balladę o miłości do żonatego mężczyzny, pierwotnie nagraną w 1978 roku przez duet Marilyn & Billy.

Druga połowa lat 80. była już pasmem nieustannych sukcesów, pod dyktando takich przebojów, jak "I Wanna Dance with Somebody" czy "I'm Your Baby Tonight". Pierwsze trzy albumy – "Whitney Houston" (1985), "Whitney" (1987) i "I'm Your Baby Tonight" (1990) rozeszły się w łącznym nakładzie blisko 60 milionów kopii! Osiągnęła nimi właściwie wszystko, o czym mogła tylko marzyć. Była piękna, sławna, szczęśliwa i kochana przez cały świat.

GRAMMY 2012

Grammy 2012 rozdane. W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego, w Los Angeles po raz 54 zostały rozdane nagrody Grammy. Galę zdominowała żałoba po śmierci Withney Houston, która miała na imprezie wystąpić. Najwięcej prestiżowych statuetek gramofonu, bo aż sześć zebrała w tym roku Adele. "Tę płytę zainspirowała historia, przez którą każdy przechodzi. Gówniany związek" - powiedziała wokalistka o nagrodzonej płycie "21". W pięciu kategoriach zwyciężyła grupa Foo Fighters.

Grammy 2012 w tym roku zostały zdominowane zdecydowanie przez Adele. Brytyjska wokalistka, która w zeszłym roku zawojowała świat swoim krążkiem "21" zwyciężyła we wszystkich ważnych kategoriach w jakich została nominowana.


23-latka zgarnęła statuetkę gramofonu m.in. w kategorii: Album Roku ("21"), Piosenka Roku ("Rolling in the Deep"), Nagranie Roku ("Rolling in the Deep"), Najlepszy Występ Solo: Pop (za piosenkę "Someone Like You"), Teledysk Roku (klip do utworu "Rolling in the Deep") oraz Najlepszy Album Wokalny: Pop (płyta "21"). W sumie wokalistka zwyciężyła w sześciu kategoriach.

W kategoriach rockowych triumfował zespół Foo Fighters, który zdobył nagrody w pięciu kategoriach, w tym: Najlepszy Album: Rock ("Wasting Light"), Najlepsza Piosenka: Rock ("Walk"), Najlepszy Występ: Rock (piosenka "Walk"), Najlepszy Występ: Hard Rock/ Metal ("White Limo"). W kategorii Rap świeciła gwiazda Kanyego Westa, który zdobył wyróżnienia za wydany w 2010 roku krążek "My Beautiful Dark Twisted Fantasy".

Debiutem Roku została kierowana przez Justina Vernona formacja Bon Iver. Zespół został doceniony za swój drugi w karierze album "Bon Iver, Bon Iver". Krążek zwyciężył również w kategorii Najlepszy Album: Alternatywa. W sumie Bon Iver zdobył dwie statuetki.

W trzech kategoriach zwyciężył Skrillex, który królował tamtego wieczoru jeśli chodzi o muzykę klubową. Dostał statuetką w kategorii Najlepsze Nagranie Taneczne (za piosenkę "Scary Monsters And Nice Sprites"), Najlepszy Album Taneczny/Elektroniczny (za krążek "Scary Monsters And Nice Sprites") oraz Najlepszy Remiks. Specjalną, pośmiertną Grammy otrzymała Amy Winehouse za duet nagrany z Tonym Benettem. Statuetkę odebrali jej rodzice.

Według zagranicznych komentatorów Adele, ukradła całą galę innym gwiazdom, znalazł się jednak ktoś, kto ukradł galę jej. Chodzi oczywiście o Whitney Houston, która zmarła tragicznie na kilkanaście godzin przed ceremonią, na której sama miała wystąpić. 54. gala Grammy Awards rozpoczęła się od poprowadzonej przez rapera LL Cool J'a modlitwy za zmarłą piosenkarkę, a jej nazwisko bardzo często pojawiało się w przemowach nagrodzonych wykonawców. Zamiast Houston na gali wystąpiła Jennifer Hudson, towarzyszyć jej miała Chaka Khan, które jednak z tego duetu się wycofała gdyż uznała, że w okresie żałoby nie powinna występować.

Najwięcej o Houston mówiła jednak Diane Warren, znana w amerykańskiej branży kompozytorka i tekściarka, która przez lata współpracowała z diwą. To właśnie ona najgłośniej piętnowała zachowanie niektórych gwiazd, które nie potrafiły uszanować śmierci Houston. Oberwało się m.in. Pitbullowi, który na jednej z imprez poprzedzających Grammy, w trakcie swojego występu zachęcał tłum do zabawy, gdyż "Whitney kochała imprezować". Tony Bennett stwierdził natomiast w trakcie swojego koncertu, że amerykańskie władze powinny zalegalizować narkotyki, przy okazji tych słów powołał się na takich entuzjastów "używek" jak Amy Winehouse, Michael Jackson oraz... Houston.

Oto zwycięzcy i nominowani w najważniejszych kategoriach (zwycięzcy podgrubieni):

Album Roku:
"Wasting Light" – Foo Fighters
"21" – Adele
"Born This Way" – Lady Gaga
"Doo-Wops & Hooligans" – Bruno Mars
"Loud" – Rihanna

Piosenka Roku:
"All of the Lights" – Kanye West, Rihanna, Kid Cudi & Fergie
"The Cave" – Mumford & Sons
"Grenade" – Bruno Mars
"Rolling in the Deep" – Adele
"Holocene" – Bon Iver

Najlepszy Debiut:
The Band Perry
Bon Iver
J. Cole
Nicki Minaj
Skrillex

Nagranie Roku (Record of the Year):
"Holocene" – Bon Iver
"Rolling In The Deep" – Adele
"Grenade" – Bruno Mars
"The Cave" – Mumford & Sons
"Firework" – Katy Perry

Najlepszy Występ Solo: Pop
Lady Gaga – "You & I"
Adele – "Someone Like You"
Katy Perry – "Firework"
Bruno Mars – "Grenade"
P!nk – "F**kin' Perfect"

Najlepszy Występ Duetu/Zespołu: Pop
The Black Keys – "Dearest"
Coldplay – "Paradise"
Tony Bennett Featuring Amy Winehouse – "Body And Soul"
Foster The People – "Pumped Up Kicks"
Maroon 5 Featuring Christina Aguilera – "Moves Like Jagger"

Najlepszy Album Wokalny: Pop
Cee Lo Green – "The Lady Killer"
Adele – "21"
Lady Gaga – "Born This Way"
Bruno Mars – "Doo-Wops & Hooligans"
Rihanna – "Loud"

Najlepszy Utwór Rap:

Wiz Khalifa - "Black and Yellow"
Kanye West - "All of the Lights"
Dr. Dre, Eminem & Skylar Grey - "I Need A Doctor"
Chris Brown, Lil Wayne & Busta Rhymes - "Look At Me Now"
Jay-Z & Kanye West - "Otis"
Lupe Fiasco - "The Show Goes On"

Najlepszy Album Rap:

Jay-Z & Kanye West - "Watch The Throne"
Lil Wayne - "Tha Carter IV"
Lupe Fiasco - "Lasers"
Kanye West - "My Beautiful Dark Twisted Fantasy"
Nicki Minaj - "Pink Friday"

Najlepszy Występ: Rock
Coldplay – "Every Teardrop Is A Waterfall"
The Decemberists – "Down By The Water"
Foo Fighters – "Walk"
Mumford & Sons – "The Cave"
Radiohead – "Lotus Flower"

Najlepszy Występ: Hard Rock/ Metal
Dream Theater – "On The Backs Of Angels"
Foo Fighters – "White Limo"
Mastodon – "Curl Of The Burl"
Megadeth – "Public Enemy No. 1"
Sum 41 – "Blood In My Eyes"

Najlepszy Album: Alternatywa
Death Cab For Cutie — "Codes and Keys"
Bon Iver — "Bon Iver"
Foster the People — "Torches"
My Morning Jacket — "Circuital"
Radiohead — "The King of Limbs"

Najlepszy Utwór Rock:

Mumford & Sons - "The Cave"
The King Is Dead - "Down By The Water"
Coldplay - "Every Teardrop Is A Waterfall"
Foo Fighters - "Walk"
The King of Limbs - "Lotus Flower"

Najlepszy Album Rock:

Jeff Beck - "Rock 'n' Roll Party Honoring Les Paul"
Foo Fighters - "Wasting Light"
Kings of Leon - "Come Around Sundown"
Red Hot Chili Peppers - "I'm With You"
Wilco - "The Whole Love

Najlepszy Teledysk:
"Yes I Know" - Memory Tapes
"Rolling In The Deep" - Adele
"All Is Not Lost" - OK Go
"Lotus Flower" - Radiohead
"First Of The Year (Equinox)" - Skrillex
"Perform This Way" - "Weird Al" Yankovic

Więcej nominacji i zwycięzców znajdziecie na oficjalnej stronie Grammy Awards

ŚWIĘTO ZAKOCHANYCH-WALENTYNKI

Krótka historia Walentynek

Walentynki to święto zakochanych obchodzone 14 lutego. Choć do Polski obchody walentynkowe trafiły w latach dziewięćdziesiątych, niekoniecznie należy je utożsamiać ze wzrostem popularności kultury amerykańskiej. Źródło święta jest chrześcijańskie - 14 lutego w kalendarzu liturgicznym wspomina się właśnie św. Walentego, patrona zakochanych. Walenty z wykształcenia był lekarzem, z powołania duchownym. Żył w Cesarstwie Rzymskim za panowania Klaudiusza II. Cesarz ten zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie. Uważał bowiem, że najlepszymi żołnierzami są legioniści nie mający rodzin. Zakaz złamał właśnie biskup Walenty i udzielał ślubu młodym legionistom. Z tego powodu został wtrącony do więzienia.

Pierwszą informację, uważaną przez niektórych za wzmiankę o Walentynkach, odnajdujemy w poemacie z 1382 roku - "Sejm Ptasi" (ang: The Parliament of Fowles) Geoffrey'a Chaucera. O "słodkiej Walentynce" pisał także na początku XV wieku Karol Orleański. Święto zostało również wspomniane w jednym z arcydzieł literatury - "Hamlecie" Williama Shakespeare'a. W XVIII wieku rozsławił je Sir Walter Scott - brytyjski powieściopisarz.

Stałym elementem Walentynek jest wręczanie sobie walentynkowych ozdobnych kartek, najlepiej uzupełnionych o prosty, sympatyczny wiersz. Może zawierać on miłosne wyznanie. Ze świętem łączy się również zwyczaj obdarowywania drugiej osoby walentynkowymi upominkami, np. kwiatami.


Książka-Skradzione życie

Skradzione życie Jaycee Dugard

Nikt nie przypuszczał, że 10 czerwca 1991 roku zwyczajne życie Jaycee Dugard odejdzie w zapomnienie, podobnie jak kochająca mama, siostra, koleżanki, codzienne troski i radości wchodzącej w nastoletni wiek dziewczynki. Tamtego dnia drogę zastąpił jej "Szalony Phil" i jego żona Nancy. I to był początek ciągnącego się 18 lat koszmaru…


10 czerwca 1991 roku 58-letni Phillip Garrido (wielokrotnie skazywany za gwałty i przestępstwa na tle seksualnym religijny fanatyk) porwał z przystanku autobusu szkolnego 11-letnią wówczas Jaycee Dugard i wywiózł 230 km dalej do swojego domu w Antioh. Odtąd przymusowym domem dziewczynki stała się szopa z prymitywną ubikacją i prysznicem, odcięta od świata gęstymi chaszczami, kontenerami na śmieci i płachtą brezentu. Tam "Szalony Phil" gwałcił Jaycee, płodząc z nią dwoje dzieci. Pierwsze urodziła mające niespełna 14 lat, cztery lata później na świat przyszła druga dziewczynka.

Przez kilkanaście lat córki ani raz nie powiedziały do Jaycee "mamo", dla nich była ona po prostu siostrą. Dzieci nigdy nie były u lekarza, nie wiedziały również, co to jest szkoła – Garrido, którego coraz bardziej pochłaniały podejrzane praktyki religijne, trzymał córki w zupełnej izolacji.

Koniec dramatu przyszedł zupełnie nieoczekiwanie w 2009 r. Zaniepokojony zachowaniem Garrido kurator, wezwał go na rozmowę. Ten stawił się, ale... w towarzystwie Jaycee, obu nastoletnich już córek i żony Nancy…

Jak w tych nieludzkich warunkach udało się przetrwać Jaycee Dugard 18 lat? Jak wyglądało jej życie na co dzień? O czym myślała, czego się bała i dlaczego nigdy nie próbowała szukać pomocy? Opowie nam o tym sama.

"Skradzione życie" to jej opowieść o latach spędzonych w niewoli, przedstawiona z perspektywy kobiety wolnej (książka zawiera również obszerne fragmenty pamiętnika, który prowadziła będąc zakładniczką "Szalonego Philla").

"Skradzione życie" znalazło się na liście bestsellerów lidera sprzedaży internetowej w Ameryce - Amazon (w kategoriach: memoirs, true crime i non-fiction) oraz na pierwszym miejscu ubiegłorocznej sierpniowej listy bestsellerów New York Times'a (w kategorii non-fiction). W Polsce książka ukazała się nakładem wydawnictwa Hachette, jako część serii "Pisane przez życie".


Wygasłe wulkany i cień zamku



Mało kto wie, że na Pogórzu i w Górach Kaczawskich rozciągała się niegdyś kraina wulkanów. To malowniczy i łagodny jak zachód słońca pejzaż uskoków skalnych, dolin rzecznych, dzikie ścieżki, grodziska i romantyczne zamki.
Region jest atrakcyjny, szczególnie dla studentów geodezji i geologii. Słynie z agatów i ametystów, które są rzadkością na skalę europejską. Zaskoczenie tym pejzażem jest tym większe, że charakterystyczne stożki wulkaniczne kojarzą się nam wyłącznie z Włochami, Islandią czy Japonią.
Ale przed milionami lat, kiedy kształtowały się partie gór, kraina musiała przypominać piekło, a popiół i lawa wulkaniczna w okolicach Bolesławca, Lwówka Śląskiego i Złotoryi znaczyły granice swego królestwa.
Dzisiaj należą do najbardziej zróżnicowanych geologicznie terenów w Polsce, o czym świadczą jaskinie i złoża bazaltu, agatu i złota.
Wygasłych wulkanów, na które można się wspiąć, jest kilkanaście. Najbardziej znane są trzy. Sama kraina ciągnie się żółtym szlakiem przez 85 km, a zwieńczeniem trasy jest liczący 501 m, stożek Ostrzyca Proboszowicka.
Świadomość, że tu na Dolnym Śląsku znajdowały się wulkany, musi działać i działa na wyobraźnię każdego turysty.
Ostrzyca jest rezerwatem przyrody z unikalną roślinnością pochodzenia alpejskiego. Już przed wojną Niemcy nazwali ją "Śląską Fudżijamą" i sądzi się, że dla pierwszych mieszkańców tych ziem góra była kultem boga Słońca.
Wilcza Góra natomiast, nazywana przez miejscowych Wilkołakiem, jest świetnym punktem orientacyjnym z widokiem na Złotoryję. Góra przez lata eksploatowana była na potrzeby przemysłu drogowego, teraz jest kamieniołomem.
W trakcie eksploatacji odkryto różę bazaltową, czyli rdzeń zastygającej lawy, który stał się jednym z symboli regionu. Pozostałością po burzliwym okresie są również ważące tony i wyrzucone niegdyś z otchłani rozgrzane do czerwoności kule wulkaniczne.
Przed wojną Wilkołak był bardzo popularnym miejscem odpoczynku. Było lotnisko dla szybowców, schronisko z gospodą i tory saneczkowe. Obecnie zaczyna się wracać do okresu świetności i na planach starej zabudowy jak feniks z popiołów powstają przy wzgórzach nowe schroniska.
Moda na wulkany w Górach Kaczawskich pojawiła się sześć lat temu. Jej efektem jest coroczny bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów organizowany przez miejscowych miłośników maratonu zaprawionych już w zawodach "katorżników", którzy w trakcie biegu muszą pokonać bardzo trudne przeszkody, często w błocie i rowach. Trasa ma trzynaście kilometrów i nie jest to rozrywka dla każdego.
Inną formą popularyzacji regionu, który szczyci się lokalną aktywnością, są Nocne Mistrzostwa Polski w Płukaniu Złota, konferencje naukowe i wydawnictwa książkowe. Towarzystwo Miłośników Ziemi Złotoryjskiej czy Złotoryjskie Stowarzyszenie Tradycji Górniczych są najlepszym tego przykładem i często wydarzenia tych organizacji zwracają uwagę zagranicznych gości.
Pomysłów na rozwój jest sporo, ale nie zawsze jest kolorowo. Część dawnych tras zaorano. Są problemy własnościowe, a trasa Szlaku Wygasłych Wulkanów musiała ulec weryfikacji, ponieważ część terenów przynależnych niegdyś do PGR-ów należy dzisiaj częściowo do prywatnych właścicieli.
Aktualnie ten proces się zmienia, gmina próbuje ziemię odkupić, ale wystarczy spojrzeć na niemieckie mapy, aby dostrzec, że stare wulkaniczne szlaki są pokryte polami kukurydzy czy rzepaku.


Najsłynniejszym wygasłym wulkanem jest jednak Grodziec, który pierwotnie był miejscem kultu plemienia Bobrzan. Dopiero w XV wieku powstaje na nim zamek. Olbrzymia za Piastów budowla podupadła w czasie wojny trzydziestoletniej i aż do końca XIX wieku była romantyczną ruiną.
Odbudowę zainicjował zakochany w średniowiecznych zamkach niemiecki dyplomata Willibald von Dirksen, który z czasem staje się jego właścicielem. W czasie II wojny światowej na zamku stacjonował elitarny oddział Abwehry.
Przed wojną był tu folwark z tysiącem hektarów pól i lasów. Ludzie podzamcza najmowali się wówczas do pracy na zamku, gdzie była restauracja i muzeum. Teraz jest bieda z nędzą i brak perspektyw.
Po wojnie wszystko upaństwowiono, zamek został spalony przez Rosjan i przez następne lata bezmyślnie niszczony przez nowo przybyłych mieszkańców, którzy nie utożsamiali się z tym miejscem. Podsycani przez władzę.
We wsi Grodziec mieszka dzisiaj 450 mieszkańców i są to w większości byli pracownicy PGR-ów oraz rolnicy indywidualni. Osadzili się tu ludzie z kresów, w większości z Ukrainy, Litwy i Białorusi. Z racji na alkoholowe ekscesy mężczyźni byli wyrzucani z pracy i zmuszani do migracji. Pojawiali się nowi i tak w koło. Od 20 lat mieszkańcy Grodźca są pozostawieni sami sobie i patologia zaczęła się uzewnętrzniać.
Żyć w cieniu zamkowym nie jest łatwo. Wiedzą coś o tym dwie panie, które są zamkowymi kucharkami i jako jedyne z wioski pracują na górze. Widok na Karkonosze wyznaczają im w nocy czerwone punkciki wielkich wiatraków.
Teraz, patrząc przez okno zamku, człowiek czuje się nie jak na wzgórzu, ale jak na widokowym tarasie nad morzem. Czasami do pracy dochodzą piechotą po wąskiej serpentynie asfaltu, który niczym jaszczur oplata wzgórze.


Od 2002 roku zamkiem zawiaduje 58-letni Zenon Bernacki, prezes Spółki "Zamek Grodziec" oraz przewodniczący Rady Powiatu Złotoryjskiego, bez którego zamek by przepadł. To dzięki jego staraniom, pasji i organizacyjnym talentom z roku na rok przywraca się świetność spalonego przez Rosjan zamku. Kasztelan jest żywym przykładem łączenia tradycji z nowoczesnością, aktywności lokalnej z działalnością gospodarczą.


Jedynym stałym mieszkańcem zamku na wygasłym wulkanie jest urodzony w Kałuszu ukraiński malarz Wiktor Koniw, którego impresje i historyczne obrazy zdobią zamkowe komnaty. Artysta mieszka jak w samotni w ascetycznych warunkach i o swojej fascynacji Grodźcem mówi krótko.

- W tym miejscu zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Z zamkiem rozmawiam o wszystkim i mamy ze sobą wiele wspólnego.