http://www.ermail.pl/link/elVeeY7AemVllTmjYYClYaTC2VaYT2XA
ZAPRASZAM DO ZABAWY
MOJE ŻYCIE
Łączna liczba wyświetleń
2385
wtorek, 5 sierpnia 2014
czwartek, 12 lipca 2012
piątek, 16 marca 2012
Kolejny rekord pobity!
Kolejny rekord pobity! Tyle zebrała WOŚP
Ponad 50 mln 600 tys. zł to ostateczny wynik XX Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - poinformował szef Fundacji WOŚP Jurek Owsiak na konferencji prasowej. To najlepszy wynik w historii.
W tym roku, podczas jubileuszowego, XX Finału, WOŚP zbierała pieniądze na urządzenia do ratowania życia wcześniaków i pompy insulinowe dla kobiet ciężarnych chorych na cukrzycę.
Zebrano 50 mln 600 tys. 801 zł 30 gr. To jest o ponad 10 mln zł więcej niż zadeklarowano tuż po Finale. Wtedy podawano 40 mln 269 tys. 194 zł. XX Finał odbył się 8 stycznia, ale sztaby miały czas na rozliczenie się do końca lutego.
Jak podali przedstawiciele Fundacji, dzięki aukcjom internetowym udało się zebrać prawie 4,5 mln zł. Ponad 1,7 mln zł zebrano na aukcjach złotych serduszek, a ponad 2,7 mln zł dzięki sms-om.
Owsiak podziękował wszystkim, którzy brali udział w tegorocznym Finale. Jak ocenił, XX Finał zakończył się wspaniałym rezultatem. - Jak co roku będziemy mogli zrealizować wszystkie nasze zamierzenia. Zarówno jeśli chodzi o pompy insulinowe dla kobiet w ciąży, jak i sprzęt dla oddziałów neonatologicznych - powiedział.
Zapowiedział, że pierwsze zakupy Fundacja zrealizuje wiosną, kolejne jesienią. Do tego czasu pieniądze będą na koncie Fundacji.
W Finale uczestniczyło 120 tys. wolontariuszy, skupionych w ok. 1,7 tys. sztabach w Polsce i na świecie. Odbyło się kilkadziesiąt imprez zamkniętych, zorganizowano ponad 100 tys. aukcji charytatywnych.
Największą sumę zebrał liczący 794 wolontariuszy sztab w Łodzi - ponad 832 tys. zł.
W zeszłym roku WOŚP udało się zebrać 47 mln 248 tys. 415 zł. Pieniądze zostały przeznaczone m.in. na wyposażenie oddziałów intensywnej terapii, oddziałów dializ, dziecięcych klinik urologicznych i nefrologicznych, zakładów diagnostyki obrazowej, ośrodków opieki zdrowotnej w sprzęt niezbędny do ratowania życia i zdrowia dzieci.
W tym roku Fundacja WOŚP obchodzi swoje 20-lecie.
Jak podali przedstawiciele Fundacji, dzięki aukcjom internetowym udało się zebrać prawie 4,5 mln zł. Ponad 1,7 mln zł zebrano na aukcjach złotych serduszek, a ponad 2,7 mln zł dzięki sms-om.
Owsiak podziękował wszystkim, którzy brali udział w tegorocznym Finale. Jak ocenił, XX Finał zakończył się wspaniałym rezultatem. - Jak co roku będziemy mogli zrealizować wszystkie nasze zamierzenia. Zarówno jeśli chodzi o pompy insulinowe dla kobiet w ciąży, jak i sprzęt dla oddziałów neonatologicznych - powiedział.
Zapowiedział, że pierwsze zakupy Fundacja zrealizuje wiosną, kolejne jesienią. Do tego czasu pieniądze będą na koncie Fundacji.
W Finale uczestniczyło 120 tys. wolontariuszy, skupionych w ok. 1,7 tys. sztabach w Polsce i na świecie. Odbyło się kilkadziesiąt imprez zamkniętych, zorganizowano ponad 100 tys. aukcji charytatywnych.
Największą sumę zebrał liczący 794 wolontariuszy sztab w Łodzi - ponad 832 tys. zł.
W zeszłym roku WOŚP udało się zebrać 47 mln 248 tys. 415 zł. Pieniądze zostały przeznaczone m.in. na wyposażenie oddziałów intensywnej terapii, oddziałów dializ, dziecięcych klinik urologicznych i nefrologicznych, zakładów diagnostyki obrazowej, ośrodków opieki zdrowotnej w sprzęt niezbędny do ratowania życia i zdrowia dzieci.
W tym roku Fundacja WOŚP obchodzi swoje 20-lecie.
Pszczółka Maja ma 100 lat
Pszczółka Maja ma 100 lat
Widzowie zapomnieli o powieściowym pierwowzorze.
Niezapomniane bajkowe trio w polskiej telewizji to pszczółka Maja, Gucio i Zbigniew Wodecki. W oryginalnej niemieckiej wersji leniwym kumplem pszczółki był Willi, piosenkę zaś śpiewał Karel Gott. A Maję czasem nazywa się pszczółką ze swastyką.
Opowieść o zbuntowanej pszczółce została napisana przez Niemca Waldemara Bonselsa 100 lat temu. Dopiero w 1975 r. niemiecka ZDF i japońskie studio rysunkowe Zuiyo Enterprises nadały jej znane z kreskówki formy. Sfilmowana opowieść zepchnęła oryginał na margines. Literaturę sprowadzono – podobnie jak np. sfilmowaną przez wytwórnię Disneya „Księgę dżungli” Rudyarda Kiplinga – do poziomu niewinnej powiastki dla dzieci. Trudno im jako bajkom cokolwiek zarzucić, poza tym, że… pozostały zaledwie bajkami. A przecież zajmują się człowieczymi sprawami i odwiecznymi dylematami, tyle że poprzez opowieść o zwierzętach.
Bonsels opisał buntowniczkę Maję, która decyduje, że nie chce żyć według odwiecznych zasad roju. Nie podobają się jej układy i zasady, absolutne rządy królowej i rola trutni, ma odwagę łamać wzorce i szukać własnej drogi.
Książka „Pszczółka Maja i jej przygody” z 1912 r. oraz jej ciąg dalszy, „Himmelsvolk” (w wolnym tłumaczeniu „Podniebny naród”) z 1915 r., sprzedały się w milionach egzemplarzy na całym świecie; przetłumaczono je na 40 języków. W latach 1915-1940 „Maja” była na czwartym miejscu na listach najpopularniejszych książek w Niemczech, tylko w wersji niemieckojęzycznej sprzedano 2 mln egzemplarzy. W Polsce po raz pierwszy została wydana w roku 1922.
Została po nim Maja
Powieść po raz pierwszy sfilmowano na przełomie lat 1924-1925, niezwykle realistycznie. Zajął się tym biolog i reżyser Wolfram Junghans przy wsparciu Bonselsa. Praca trwała niemal dwa lata. W rolach Mai i innych bohaterów wystąpiły… żywe owady. Niemy obraz uchodzący za cud techniki filmowej składał się z sześciu części, a jego premiera miała miejsce w drezdeńskim kinie Capitol. Pięć lat temu odnalezioną w Finlandii kopię odrestaurowała Fundacja Waldemara Bonselsa. W tym roku zaś, na 100-lecie Mai, ma się ukazać na DVD ze specjalnie napisaną muzyką.
Popularność telewizyjnej bajki z 1975 r. o Mai, w której takie postacie jak Gucio (Willi), Filip (Flip) czy przemądrzała mysz Aleksander zostały wymyślone na potrzeby kreskówki, naznaczyła losy jej twórców oraz aktorów użyczających głosów. Ewa Złotowska na długo pozostała Mają, Zbigniew Wodecki, raz na zawsze kojarzony z piosenką o pszczółce, wciąż zastrzega w wywiadach, by nie pytać go o Maję. Pewnie Karel Gott, śpiewający ten szlagier do muzyki Karela Svobody po czesku, słowacku i niemiecku, reaguje podobnie, mimo że w maju 1977 r. jego singiel z piosenką, wydany przez Polydor, zajął pierwsze miejsce na liście hitów zachodnioniemieckiego radia NDR. Bo na punkcie Mai widzowie oszaleli – po zakończeniu pierwszej emisji bajki do niemieckiej telewizji ZDF nadeszło prawie 40 tys. listów z prośbą o powtórkę. Serię wyświetlono więc ponownie, wyprodukowano również kolejne 52 odcinki z nowymi postaciami.
Gdyby autor powieści dożył dnia dzisiejszego – a zmarł 60 lat temu – może też nie chciałby więcej słyszeć o swojej zbuntowanej pszczółce. Pamięta się właściwie tylko ją, inne utwory pisarza nie utrwaliły się w świadomości czytelników. Na 40. rocznicę śmierci Bonselsa w 1992 r. wydano w Niemczech jego dzieła zebrane, jednak niewiele to zmieniło. Autor „Mai” był sprawnym literatem, ale pozostał autorem jednego przeboju.
III Rzesza zgadza się na Maję
Handlowiec, podróżnik i buntownik, wbrew mieszczańskim schematom był do tego dwukrotnym rozwodnikiem i żył na kocią łapę. Waldemar Bonsels, syn aptekarza, urodził się 21 lutego 1880 r. w Ahrensburgu w Holsztynie. Posłany do szkoły handlowej kształcił się w specjalności misje handlowe, dziś powiedzielibyśmy – w handlu zagranicznym. W 1903 r. został wysłany na placówkę w Indiach Wschodnich, po roku ją porzucił i wrócił do Niemiec. Założył wydawnictwo, ożenił się, wkrótce się rozwiódł, rezygnując jednocześnie z udziałów w wydawnictwie, i ożenił się ponownie. Podczas I wojny światowej Bonsels był korespondentem wojennym. Po kolejnym rozwodzie zdecydował się na wolny związek, nie chciał zakładać rodziny.
W latach 20. XX w. należał do najpoczytniejszych autorów w Niemczech, każda następna książka przynosiła mu sukces. Główną problematyką pisarstwa Bonselsa jest poszukiwanie siebie i uwalnianie się z mieszczańskich konwencji. „Czego cię miłość nie nauczy, tego nie powinieneś wiedzieć”, pisał. Mówiono o nim: „Król”, „szanowny Mistrz” czy nawet „Zbawiciel”. Bonsels początkowo nie przyłączył się do zwolenników reżimu nazistowskiego, chociaż nie był głośnym krytykiem nowych porządków. W 1932 r. wyrzucił ze swojego odczytu dwóch ludzi z SA. Po przejęciu władzy przez nazistów doszło w 1933 r. do tego, że w Berlinie spalono jego książki i zakazano ich czytania, poza opowieściami o pszczółce Mai i „Podróżami do Indii”. Jego książki znajdowały się na indeksie do 1935 r. Bonsels jednak okazał się oportunistą, zbliżył się do NSDAP i w 1943 r. napisał powieść „Grek Dositos” („Der Grieche Dositos“), w której zaprezentował jednoznacznie antysemickie poglądy. Może pisząc, że Jezus nie był Żydem, tylko Galilejczykiem, próbował literacko rozwiązywać narodowościowe problemy związków chrześcijaństwa z judaizmem – zastanawiają się literaturoznawcy. Tę powieść Bonsels uważał za najważniejszą w swoim dorobku.
Po wojnie wystąpił jako świadek pisarki Henriette von Schirach w procesie denazyfikacyjnym, któremu podlegały osoby związane z reżimem III Rzeszy lub podejrzewane o takowe związki. Henriette była żoną dawnego przywódcy młodzieży Rzeszy i szefa NSDAP w Wiedniu, Baldura von Schiracha. Bonsels poświadczał, że nie współpracowała z nazistami. Chcąc nie chcąc, przydał Mai nowe miano: pszczółki ze swastyką.
W 1950 r. Bonsels żeni się raz jeszcze, po dwóch latach umiera w Ambach. Ostatnia żona, Rose-Marie, założyła wspomnianą fundację jego imienia, dbającą do dziś o spuściznę autora, jak również przyznającą stypendia twórcom literatury dziecięcej.
Nowe odsłony Mai
Teksty o Mai można odczytywać wciąż na nowo. Jak podał dziennik „Wiener Zeitung”, literaturoznawca z Ludwig-Maximilians-Universität w Monachium, Sven Hanuschek, odkrył, że powieściowa królowa pszczół zagrzewała poddanych wysyłanych na rozprawę z szerszeniami słowami z przemówienia cesarza Wilhelma II. W taki sposób 27 lipca 1900 r. imperator żegnał w porcie w Bremerhaven niemiecką ekspedycję wojskową, posyłaną w celu zdławienia powstania bokserów w Chinach. Jak widać, do umacniania władzy w świecie ludzkim i zwierzęcym można używać tego samego, ponadczasowego języka. Przesłanie Bonselsa „o miłości i własnym doświadczeniu” przekazywane było i jest w operze, operetkach, wodewilach, teatrach radiowych, na kartach komiksów i we wszelakich przeróbkach książkowych opartych na oryginalnych przygodach Mai. Fundacja Waldemara Bonselsa promuje Maję na koszulkach, czapkach, cukierkach, jako pluszaki i inne gadżety, skutecznie wymazując cień swastyki. A może warto mimo wszystko sięgnąć dziś do oryginału „Pszczółki Mai i jej przygód”, na chwilę zapominając o tym, co się z nią działo w ciągu 100 lat?
niedziela, 26 lutego 2012
Oscary 2012
Oscary 2012
Od rozdania statuetek tegorocznych Oscarów dzielą nas tylko godziny! Najważniejsze nagrody przemysłu filmowego zostaną wręczone w nocy z niedzieli na poniedziałek, o 2:30 czasu polskiego.
Tegoroczną ceremonię rozdania Oscarów poprowadzi 63-letni aktor Billy Crystal, po raz dziewiąty w swojej karierze. Wśród innych aktorów, którzy - jak zapowiedziała akademia - mają pojawić się na scenie, m.in. w rolach osób wręczających statuetki tegorocznym laureatom będą Christian Bale, Colin Firth i Natalie Portman.
Najważniejszą kategorią dla Polaków jest w tym roku najlepszy film nieanglojęzyczny. Nominację w tej kategorii otrzymał, bowiem film Agnieszki Holland "W ciemności". Razem z polskim filmem o Oscara walczą: irańskie "Rozstanie" w reżyserii Asghara Farhadiego, izraelski "Footnote" (reż. Joseph Cedar), belgijski "Bullhead" (reż. Michael R. Roskam) oraz kanadyjski "Monsieur Lazhar" (reż. Philippe Falardeau).
"W ciemności" to trzeci film Holland walczący o Oscary. Wcześniej nominacje do nagród Akademii Filmowej przyznano za jej obrazy "Gorzkie żniwa" (w 1986 r., w kategorii obraz nieanglojęzyczny) i "Europa, Europa" (w 1992 r., w kategorii scenariusz adaptowany, nominacja dla Holland).
Janusz Kamiński - nominowany za zdjęcia do nowego filmu Stevena Spielberga "Czas wojny" - w kategorii najlepszy operator o Oscara walczył będzie z: Guillaumem Schiffmanem (autor zdjęć do filmu "Artysta" w reżyserii Michela Hazanaviciusa), Emmanuelem Lubezkim (zdjęcia do "Drzewa życia" Terrence'a Malicka), Jeffem Cronenwethem (zdjęcia do "Dziewczyny z tatuażem" Davida Finchera) i Robertem Richardsonem (zdjęcia do filmu "Hugo i jego wynalazek" Martina Scorsese).
Kamiński, nazywany ulubionym operatorem Spielberga, za pracę z tym reżyserem zdobył już dwa Oscary - za zdjęcia do "Listy Schindlera" (1994) i "Szeregowca Ryana" (1999). Ponadto w latach ubiegłych otrzymał dwie nominacje do statuetek, jako operator filmów "Amistad" Spielberga (1998) oraz "Motyl i skafander" w reż. Juliana Schnabla (2008). O nagrodę amerykańskiej Akademii Filmowej walczy zatem po raz piąty.
Wśród nominowanych do Oscara 2012 w kategorii najlepszy film znalazły się takie obrazy, jak: "Spadkobiercy", reż. Alexander Payne, "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" reż. Stephen Daldry, "Służące" reż. Tate Taylor, "O północy w Paryżu" reż. Woody Allen, "Moneyball" reż. Bennett Miller, "Drzewo życia" reż. Terrence Malick oraz "Czas wojny" reż. Steven Spielberg.
Oprócz kategorii najlepszy film, największe emocje wzbudzają kategorie aktor pierwszoplanowy oraz pierwszoplanowa aktorka.
W kategorii aktor nominowani są: Demian Bichir za rolę w filmie "Lepsze życie", George Clooney za kreację w "Spadkobiercach", Jean Dujardin za "Artystę", Gary Goldman za rolę w "Szpiegu" oraz Brad Pitt za "Moneyball".
O Oscara dla najlepszej aktorka walczą: Viola Davis za "Służące", Meryl Streep za kreację w filmie "Żelazna dama",Rooney Mara za rolę w "Dziewczynie z tatuażem" oraz Michelle Williams za "Mój tydzień z Marilyn".
środa, 22 lutego 2012
Tak zabija miłość
Prawdziwą przyczyną śmierci Whitney Houston nie były narkotyki czy utonięcie w wannie. Zabił ją toksyczny związek.
Alkohol, przeciwlękowy xanax na kaca i jeszcze jakieś pigułki, które przepisał lekarz. A kokaina? Na razie niepotwierdzona. Prawdopodobnie właśnie ta mieszanka spowodowała śmierć Whitney Houston. Nie utonęła w wannie, ale rodzina nie chce uwierzyć w narkotyki. Przecież rok wcześniej przeszła kolejny odwyk, tym razem miało być już lepiej. Miała wyjść na prostą, może nagrać coś nowego. Nie udało się.
Używki, które doprowadziły Whitney do przedwczesnej śmierci, przyszły do niej razem z jej mężem, znanym muzykiemBobbym Brownem. Wcześniej była grzeczną, nieśmiałą dziewczynką, która najpierw udzielała się w kościelnym chórze, a później śpiewała tak, że okrzyknięto ją królową popu. Była tak grzeczna, że aż nudna – nagrywała hitowe piosenki i płyty, biła rekordy sprzedaży.
Robiła to, czego od niej wymagano. Jako pierwsza czarnoskóra artystka regularnie pojawiała się w teledyskach w MTV, przecierała szlaki innym. Była pierwszą kobietą, której debiut trafił na pierwsze miejsce listy przebojów "Billboard 200". Płyta ze ścieżką dźwiękową do kiczowatego filmu "Bodyguard", w którym zagrała główną rolę (obok Kevina Costnera), była najlepiej sprzedającym się w historii krążkiem z muzyką filmową, a singiel "I Will Always Love You" – najlepiej zarabiającym kobiecym singlem.
Płyty i koncerty przyniosły Whitney górę pieniędzy, z którą właściwie nie wiedziała, co robić. Wówczas poznała Bobby’ego. Pobrali się wtedy, gdy w kinach dziewczyny płakały na filmie "Bodyguard", a ich chłopcy pragnęli być jak Kevin Costner. Bobby chciał się bawić, ale do zabawy potrzebował modnej w kręgach show-biznesu kokainy. A ta jest droga. Whitney przyznała po latach, że to był ich ulubiony narkotyk. W telewizyjnym wywiadzie udzielonym Diane Sawyer w 2002 roku powiedziała: "Crack [kokaina do palenia – przyp. red.] jest tani. Zarabiam zbyt dużo, żeby palić crack".
Grzeczna dziewczynka uznawana za perfekcjonistkę szybko stała się nieprzewidywalna. Spóźniała się na wywiady, próby i nagrania albo w ogóle nie przychodziła. Gdy już się gdzieś pojawiła, trudno się było z nią porozumieć. W 2000 r. miała wystąpić na rozdaniu Oscarów, ale ponieważ na próbie nie miała pojęcia, którą piosenkę śpiewać, zrezygnowano z jej usług. Fani skarżyli się po koncertach, że coś dziwnego dzieje się z jej głosem. Ponoć były tygodnie, kiedy Bobby i Whitney nie wstawali sprzed telewizora, zapewniając sobie tylko stałe dostawy białego proszku. Śliczna ciemnoskóra dziewczyna, która zaczynała jako modelka, zamieniła się w wysuszoną staruszkę z zepsutymi zębami. Jednak ostatnio wydawało się, że najgorsze już za nią. Przecież rozwiodła się z Brownem (w 2006 roku) i poszła na odwyk. Miało być lepiej. Nie było.
Toksyczne związki dostarczają tematów prasie bulwarowej. Takie jak modelki Kate Moss i obdarzonego wielkim muzycznym talentem Pete'a Doherty'ego (wokalista i gitarzysta m.in. zespołów Babyshambles i Libertines). Moss otrząsnęła się, kiedy zrozumiała, że jeszcze jedna wpadka z białym proszkiem pod nosem i straci pracę, nikt już nie umieści jej na liście najlepiej ubranych, kreujących trendy modelek, które nic sobie nie robią z upływającego czasu. I zajmie szarą pozycję byłej gwiazdy. Kate wyjechała na pół roku do kliniki odwykowej w Arizonie, porzuciła charyzmatycznego narzeczonego narkomana i... wciąż jest na topie.
Tyle szczęścia i silnej woli nie miała Amy Winehouse. Dla niej nie było życia bez Blake'a Fieldera-Civila. Blake miał wpatrzoną w siebie dziewczynę, która śpiewała piękne piosenki, i morze gotówki. Dzięki niej, podobnie jak Bobby Brown, mógł liczyć na stały dopływ najlepszego towaru w mieście. Bawili się więc. Porównywano ich do Sida Viciousa z Sex Pistols i zamordowanej w końcu przez niego Nancy Spungen. Wytatuowani, wychudzeni, posiniaczeni. Przez blisko dwa lata nieustannie się kłócili, bili, godzili, wpadali w ciągi alkoholowo-narkotykowe. Blake był dla Amy nie tylko natchnieniem, ale też największą życiową katastrofą. Po rozstaniu z nim Amy już nigdy się nie podniosła, mimo że próbowała oszukać samą siebie grzecznym związkiem z reżyserem filmowym, Regiem Travissem. Zmarła 23 lipca ubiegłego roku, bo wycieńczony organizm nie poradził sobie z czterema promilami alkoholu we krwi.
Łatwo powiedzieć: głupie laski. Po co angażują się w niszczące związki, czemu pozwalają na przemoc? I jak to możliwe, że nawet gdy uda im się taki związek zakończyć, podświadomie za nim tęsknią albo jeszcze gorzej – wracają do mężczyzny, który wcześniej wyrządził im krzywdę? – Dziewczyny wchodzą w takie związki i w nich trwają, bo mają niskie poczucie wartości, uważają, że źle wywiązują się z roli kobiety, wątpią we własną atrakcyjność – tłumaczy Tomasz Srebnicki, psycholog i terapeuta. – Są w stanie zrobić wszystko, żeby ta druga osoba je kochała. Będą robić wszystko, żeby relację utrzymać. Bez względu na konsekwencje.
Tak jak Rihanna. Rozstała się z chłopakiem, popularnym wokalistą i aktorem Chrisem Brownem, gdy ją pobił. Zdjęcia z policyjnej obdukcji wyciekły do mediów, wszyscy mogli obejrzeć piosenkarkę z podbitym okiem i rozciętą wargą. Wsparli ją koledzy muzycy (m.in. wydawca, Jay-Z), którzy publicznie obiecywali, że nie chcą mieć do czynienia z damskim bokserem. Sąd zakazał Chrisowi zbliżać się do Rihanny na odległość mniejszą niż
30 metrów.
Było dobrze, dopóki Rihanna nie zdecydowała, by ten zakaz znieść. Tłumaczyła, że nie chce Chrisowi utrudniać kariery przez wydarzenia z ich życia prywatnego (zakaz uniemożliwiał Chrisowi występy na prestiżowych imprezach, jeśli śpiewać miała też Rihanna). "Oczywiście to nie znaczy, że jeszcze kiedykolwiek będziemy się spotykać czy ze sobą rozmawiać" – mówiła. Pewnie. Ale ostatnio widziano ich razem w jednym z hollywoodzkich klubów.
Czy Rihanna to kolejna dziewczyna łudząca się, że jej chłopak się zmienił? Tina Turner tej nadziei nie miała. Po 16 latach małżeństwa pełnego przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej, której doznawała od męża narkomana (Ike'a), po kolejnej bójce po prostu wyszła z auta i już nigdy nie wróciła. Mimo że to pod skrzydłami Ike'a odniosła pierwsze sukcesy. W kieszeni miała 30 centów.
W czasie rozpraw rozwodowych wzięła na siebie kary wynikłe z przerwania trasy koncertowej i nie chciała nic ze wspólnego majątku. Przez blisko rok musiała się ukrywać przed byłym mężem, który w autobiografii przyznał, że kilka razy uderzył ją w twarz i raz pchnął na ziemię, bo Tina była przygnębiona, a on emocjonalnie nie radził sobie ze smutkiem najbliższej osoby. A jednak Tinie udało się z tego podnieść, zbudować karierę na nowo. Już po rozwodzie sprzedała blisko 200 milionów płyt, a biletów na koncerty tyle, że nie dogoni jej nawet Madonna. Pytana, dlaczego nie walczyła o sprawiedliwy podział majątku, powiedziała, że z tego związku wyniosła taką mądrość i siłę, iż niczego więcej nie potrzebowała. I miała rację.
Dobrze na tym wyszła. Ale smutnych historii i tak jest chyba więcej niż tych z happy endem. Bo nikt nie uczy się przecież na cudzych błędach.
niedziela, 19 lutego 2012
TELEKAMERY
Telekamery 2012: Oto laureaci!
Znamy już laureatów jubileuszowej 15. edycji plebiscytu Telekamery. Ulubieni aktorzy czytelników "Tele Tygodnia" to Maja Ostaszewska i Piotr Adamczyk, najchętniej oglądany serial - "Czas honoru", a program rozrywkowy - "Jaka to melodia". Wśród jurorów najpopularniejszy okazał się Robert Kozyra.
Znamy już wszystkich laureatów, w niektórych kategoriach do ostatniej minuty ważyły się losy zwycięzców, a różnice były naprawdę minimalne.
Plebiscyt, w którym wybierane są ulubione gwiazdy, seriale, programy i stacje, organizowany jest już od 15 lat przez redakcję najpoczytniejszego magazynu telewizyjnego w Polsce. W tym roku można było wybierać swoich ulubieńców spośród kandydatów, nominowanych wyłącznie przez redakcję "Tele Tygodnia" w 15 kategoriach.
Oto lista laureatów:
Aktorka - Maja Ostaszewska
Rewelacyjnie wygląda i gra w kostiumie, zarówno w tym z epoki Janosika, jak i z czasów wojny. A współczesną kobietę, uwikłaną w romans, pokazała nam lekko, z przymrużeniem oka.
Maja Ostaszewska uzyskała 26,06% głosów. Drugie miejsce w kategorii "najlepsza aktorka" zajęła ubiegłoroczna triumfatorka Telekamer, Katarzyna Zielińska (22,60% głosów), na trzecim uplasowała się Małgorzata Kożuchowska, uzyskując 21,85% głosów.
Aktor - Piotr Adamczyk
Piotr Adamczyk zaczął od posągowych ról wielkich Polaków [Chopin, Jan Paweł II - red.] i... skutecznie się od nich wyzwolił. Teraz bywa amantem, niewiernym mężem lub przenikliwym draniem z gestapo. Zawsze wiarygodny. Przypomnijmy, że to już druga Telekamera aktora, w ubiegłym roku otrzymał statuetkę za rolę w serialu "Czas honoru".
Piotr Adamczyk wyprzedził drugiego w głosowaniu Marka Bukowskiego. Zwycięzca zdobył 27,41% głosów, podczas gdy drugi w plebiscycie uzbierał 25,25% poparcia. Trzeci, Tomasz Karolak nieznacznie ustąpił swoim kolegom, uzyskując 20,99% głosów.
Serial - "Czas honoru"
Czy można jeszcze coś nowego powiedzieć o czasach okupacji? Okazało się, że tak. Sukces serialu o walce cichociemnych przerósł nawet oczekiwania twórców.
"Czas honoru" otrzymał 34,97% wszystkich głosów, wyprzedzając "Ojca Mateusza" (22,20% głosów) i "rodzinkę.pl", która uzyskała 18,95% poparcia.
Osobowość telewizyjna - Magda Gessler
Wulkan energii i postrach restauratorów. Jej wizyty w lokalach wymagających pomocy śledzimy jak relacje z pola bitwy lub z ataku huraganu. W walce o jakość muszą być ofiary!
Magda Gessler zgromadziła aż 47,52%, czyli prawie połowę oddanych głosów. Restauratorka pokonała Roberta Górskiego (27,43% głosów) i Roberta Makłowicza (15,63% głosów).
Prezenter informacji - Krzysztof Ziemiec
Poparzony w pożarze trzy lata temu, nie wiedział, czy jeszcze wróci na ekran. Wrócił i znów rozwija skrzydła - nie tylko jako prowadzący program, ale także jako publicysta. Rok temu dziennikarz również triumfował w tej samej kategorii.
Prowadzący "Wiadomości" zwyciężył kontrkandydatów z dużą przewagą - zdobył aż 36,38% wszystkich głosów. Drugie miejsce w głosowaniu czytelników "Tele Tygodnia" zdobyła Joanna Racewicz (22,93% głosów), wyprzedzając Jarosława Gugałę, który uzyskał 14,38% głosów.
Prezenter pogody - Jarosław Kret
Z prezentowania pogody potrafi zrobić show. Widzowie nazywają go "uśmiechniętym panem od pogody". Jest ceniony także jako autor filmów dokumentalnych i książek podróżniczych.
Jarosław Kret zdobył 35,24% wszystkich oddanych głosów w tej kategorii. Popularny prezenter pokonał Maję Popielarską (26,98% głosów) i trzecią w zestawieniu Marzeną Słupkowską (17,69% głosów).
Komentator sportowy - Mateusz Borek
Jego konikiem jest piłka nożna. Rzeczowy, dokładny, a przede wszystkim fachowy. Jego profesjonalizm doceniają nie tylko widzowie, ale także inni komentatorzy i sportowcy.
Na Mateusza Borka oddano 34,74% głosów. Dziennikarz okazał się w tym roku lepszy od Przemysława Babiarza (33,71% głosów) i Dariusza Szpakowskiego, który uzyskał 21,13% głosów czytelników "Tele Tygodnia".
Juror - Robert Kozyra
Stawiał pierwsze kroki jako juror w tym sezonie. Przypomnijmy, że zastąpił w programie "Mam talent!" Kubę Wojewódzkiego. Kozyra to krytyk muzyczny, z którym liczą się nawet największe sławy. Potrafi być wyjątkowo surowy, jest znany z ciętego języka, bezkompromisowych ocen, a także z poczucia humoru.
To nowa kategoria w plebiscycie. Robert Kozyra otrzymał aż 30,01% oddanych głosów i tym samym wygrał z Kayah (20,71% głosów) i Alicją Węgorzewską (20,17% głosów), która zajęła miejsce trzecie.
Program rozrywkowy - Jaka to melodia?
Bawimy się przy tym programie już od 14 lat. Gospodarz Robert Janowski twierdzi, że sukces tego programu tkwi w jego naturalności. - Nikt tu nic nie udaje - mówi prezenter.
"Jaka to melodia?" zdeklasowała konkurencję, otrzymując aż 46,10% głosów. Program wyprzedził "Kabaretowy Klub Dwójki" (25,49% głosów), trzecie miejsce zajął show "Kocham Cię, Polsko!", uzyskawszy 14,40% głosów.
Program interwencyjny - Magazyn Ekspresu Reporterów
Porusza ważne problemy społeczne, nie boi się trudnych pytań. Program debiutował na antenie w latach 80., niedawno wyemitowano 500. odcinek.
"Magazyn Ekspresu Reporterów" otrzymał aż 44,20% wszystkich głosów. Drugie miejsce zdobył program "Sprawa dla reportera" (32,41%), wyprzedając "Uwagę!" (15,41%).
Kanał filmowy: Comedy Central (38,12% głosów)
Kanał popularnonaukowy i kulturalny: Discovery Channel (49% głosów)
Kanał sportowy: Polsat Sport (39,08% głosów)
Kanał dziecięcy: Disney Channel (31,37% głosów)
Kanał informacyjny i biznesowy: TVN 24. (60,60% głosów).
Złote Telekamery w tym roku otrzymali: Maciej Kurzajewski i serial "Barwy szczęścia".
Nad prawidłowym przebiegiem głosowania nadzór sprawowała firma Deloitte Audyt.
Wręczenie Telekamer "Tele Tygodnia" 2012 laureatom odbędzie się podczas uroczystej kolacji w lutym, w Pałacu Sobańskich w Warszawie.
TELEKAMERY
Laureaci Telekamer odebrali statuetki
W środę, 15 lutego, podczas uroczystej kolacji w Pałacu Sobańskich w Warszawie wręczono Telekamery "Tele Tygodnia" 2012.
Pod koniec stycznia poznaliśmy zwycięzców 15. edycji Telekamer "Tele Tygodnia". W tym roku jednak nie odbyła się uroczysta gala w Teatrze Polskim transmitowana przez TVP. Powodem było wycofanie się telewizji POLSAT i TVN.
Firma Bauer, wydawca "Tele Tygodnia" zdecydowała się jednak na zorganizowanie uroczystej kolacji w Pałacu Sobańskich w Warszawie, podczas której Telekamery zostały wręczone laureatom.
W kategorii Aktorka Telekamerę 2012 otrzymała Maja Ostaszewska. Najlepszym aktorem został Piotr Adamczyk. Widzowie docenili ich kreacje w serialu "Przepis na życie".
- Widzowie i czytelnicy zaskakują nas co roku. Były niespodzianki i tym razem, ale przyznam, że część werdyktu, przewidzieliśmy. "Przepis na życie" wdarł się przebojem w serca widzów i pierwszy raz od dawna zdarzyło się tak, że wygrała para, która jest małżeństwem na ekranie. W dodatku ulubienicą publiczności została aktorka, która ewidentnie gra postać złą. Niesamowite jest też zwycięstwo Roberta Kozyry, który debiutował w roli jurora - powiedziała Katarzyna Madey, redaktor naczelna "Tele Tygodnia" i dodała: - Bawimy się w tym roku kameralnie, a pieniądze - 60 tysięcy złotych - postanowiliśmy przekazać na cel charytatywny, dla Domu Aktora w Skolimowie. Z tego co wiem, zostaną one wykorzystane na remont tarasu i kawiarenki, w której pensjonariusze bardzo lubią spędzać czas.
piątek, 17 lutego 2012
Adele

BIOGRAFIA
Adele Adkins jest kolejną wychowanką kuźni talentów scenicznych - BRIT School w podlondyńskim Croydon, która odniosła sukces. Do grona jej absolwentów zaliczają się m.in. Amy Winehouse (do której Adele jest notorycznie porównywana), Kate Nash, Leona Lewis i członkowie grupy Feeling, a także rówieśnicy i rówieśniczki wokalistki, którzy już także zdążyli zaznaczyć swoją obecność na brytyjskiej scenie, jak Katy B. i Jessie J. Gwiazda Adele, która wychowała się na piosenkach Etty James, Evy Cassidy, Elli Fitzgerald, Roberty Flack, ale też i na współczesnej muzyce pop świeci jednak dziś najjaśniej.
Adele Adkins jest kolejną wychowanką kuźni talentów scenicznych - BRIT School w podlondyńskim Croydon, która odniosła sukces. Do grona jej absolwentów zaliczają się m.in. Amy Winehouse (do której Adele jest notorycznie porównywana), Kate Nash, Leona Lewis i członkowie grupy Feeling, a także rówieśnicy i rówieśniczki wokalistki, którzy już także zdążyli zaznaczyć swoją obecność na brytyjskiej scenie, jak Katy B. i Jessie J. Gwiazda Adele, która wychowała się na piosenkach Etty James, Evy Cassidy, Elli Fitzgerald, Roberty Flack, ale też i na współczesnej muzyce pop świeci jednak dziś najjaśniej. Jej debiut, "19", przyniósł jej uznanie na trudnym, wymagającym rynku amerykańskim, co przypieczętowane zostało przyznaniem jej prestiżowej nagrody Grammy. Album "21", wyprodukowany po części przez Paula Epworth'a (Bloc Party, Plan B, Florence And The Machine) i po części przez legendarnego Ricka Rubina (Red Hot Chili Peppers, Tom Petty, Johnny Cash, Gogol Bordello), to już dzieło w randze świadectwa dojrzałości scenicznej i autorskiej.
Otwierający "21" (i wybrany na pierwszy singel z płyty) utwór "Rolling In The Deep" definiuje - sięgając do tradycji bluesa i hymnów gospel - nastrój i styl całości. Adele słusznie rezygnuje z eklektyzmu "19" i śmielej i z większą pewnością swego głosu i talentu odwołuje się do wielkiej tradycji bluesa z południa ("Rumour Has It"), klasycznego soulu ("Don't You Remember", "I'll Be Waiting", "One And Only") i - takie można odnieść wrażenie - do schedy po wybitnych białych wokalistkach sprzed pół wieku: Dusty Springfield ("Set Fire To The Rain") i jakby Janis Joplin ("Take It All"). Album okraszony jest urokliwymi balladami (wspomniana "Take It All", "Turning Tables" i "Lovesong" z repertuaru The Cure), a poza nawias podstawowego repertuaru płyty wyrzucone zostały - jako bonusy - dwa country'owe, poddane przewrotnej archaizacji covery utworów "If It Hadn't Been For Love" (z repertuaru współczesnej formacji Steeldrivers z Nashville) i "Hiding My Heart" (autorstwa młodej pieśniarki ze stanu Washington, Brandi Carlile). Doprawdy, rzadko kiedy tak młodym artystkom jak Adele nadaje się tytuł diwy. Wystarczy jednak posłuchać jej głosu i magicznej interpretacji już choćby tylko "Rolling In The Deep", by przekonać się, iż ona w pełni na ten zaszczyt zasługuje.
PŁYTY
Paulla miała atak w centrum handlowym
Paulla, która od kilku tygodni zmaga się z nowotworem jelit, mimo choroby nie rezygnuje z pracy. W wywiadzie dla tygodnika "Rewia" wokalistka wyznała, że mimo przebytej operacji codziennie musi się zmagać z atakami bólu. Niebawem czeka ją kolejny zabieg.
"Teraz już czuję się trochę lepiej, więc i trochę lepiej wyglądam. Ale wciąż noszę ze sobą leki, bo zdarzają mi się ostre ataki bólu - ten ostatni trzy dni temu w centrum handlowym. Na szczęście byłam ze znajomymi, szybko zabrali mnie do domu" – powiedziała Paulla w rozmowie z tygodnikiem "Rewia".
Paulla przeszła operację usunięcia guzów w jelitach. Zabieg był poważny, a artystka nie mogła chodzić. "Przez długi okres musiała zażywać silne leki przeciwbólowe. Czasami ból był tak silny, że jedynym ratunkiem stały się kroplówki. Potem szybko na scenę i koncert. Zdarzało się, że po koncercie mdlała z bólu" – powiedział rzecznik prasowy Paulli.
Silne lekarstwa i cukrzyca powoli wyniszczały zdrowie piosenkarki. Jak informuje menedżer gwiazdy, Paulla zaczęła tracić włosy, a stan jej skóry uległ znacznemu pogorszeniu. "Jedna dieta wykluczała drugą. Leki wskazane w jednej chorobie były niedopuszczalne przy drugiej. Dodatkowo u Paulli wykryto złogi na nerkach" – mówi menedżer gwiazdy.
Mimo choroby wokalistka jest pozytywnie nastawiona i nie przerywa trasy koncertowej; myśli nawet o drugim dziecku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)